sobota, 17 października 2009

Między młotem a kowadłem

Po czym poznać, że jest się trans?

Nie śmiej się, to poważne pytanie, na które - po zastanowieniu - nie znajduję odpowiedzi. Czy moje prywatne 'trans' już się kwalifikuje pod jakiś -izm czy nie?

Zawrócę na chwilę i wyjaśnię korzenie mojego pytania.

Czasem czuję się mężczyzną. Trudno to jednoznacznie wyjaśnić. Z jednej strony, żyję w społeczeństwie, gdzie role płciowe są określone w sposób binarny (jeśli coś nie jest kobiece, jest męskie i odwrotnie): czuję zatem sprzeciw, gdy zachowuję się w sposób 'męski' ("to nie spodoba się otoczeniu"); sprzeciw ten jest represją, wewnętrznym strażnikiem. Niestety, czuję też sprzeciw, gdy zachowuję się w sposób pejoratywnie kobiecy (np. jestem nieasertywna, nieśmiała, skulona i stłumiona). To, tak się składa, nie podoba się mnie samej, sprzeciw zatem byłby buntem mego "prawdziwego" "ja". Zakładając, oczywiście, istnienie 'ja', bo że spójna tożsamość jest nadal w budowie, ten post wyraźnie pokazuje.

Z drugiej strony, obcuję z literaturą i kulturą o tematyce genderowej. Gdy nie opisuje ona społecznych reperkusji dowolnie definiowanej Inności, można ją podsumować hasłem "wszystko jest możliwe". Welcome to gender buffet - all you can eat.

Sprawdziłam definicje na wikipedii. Transwestytyzm o typie podwójnej roli (tu wpisuje się moja fascynacja drag king); transwestytyzm fetyszystyczny (niekoniecznie), transseksualizm (i tu znów wahanie...). Pomijając już nawet specyficzne erotyczne smaki, temat jest niejasny. Niejasność zaś, z kolei, nie jest prosta.

Zdaję sobie sprawę, że chęć opowiedzenia się po jednej stronie barykady jest właśnie efektem tej społecznej binarności, wszczepionej mi od najmłodszych lat. Płeć w społeczeństwie definiowana jest przez performatywność (np. ubieranie się jak kobieta) i pożądanie (koniecznie płci przeciwnej). Stąd lesbijka w zbiorowym umyśle jest mężczyzną (pragnie kobiet) i odwrotnie. Transwestytyzm o typie podwójnej roli zaspokaja też emocjonalne potrzeby ludzi - akt 'stawania się' płcią 'przeciwną' pozwala na typy zachowań, na które trudno sobie pozwolić w 'codziennej skórze'. Uwalnia. Daje nowy kontekst. Pozwala doświadczyć inności.

Co z tego wynika? Przypomina się opowieść Foucalta o Herkulinie, hermafrodycie. W idealnym społeczeństwie utopii (gdzie nie byłoby stereotypów, choć nie wiem, co zamiast nich ułatwiałoby ogarnianie rzeczywistości) Herkulina mogłaby żyć dokładnie taka, jaka była. Być może i ci, którzy w naszym społeczeństwie zmieniają płeć, nie czuliby tej palącej inności, niewygody niewłaściwego ciała. Mogliby akceptować to, kim są. Być może istnieją 'esencje' kobiecości i męskości, ale może to też być stadnym praniem mózgu. Cokolwiek jest 'prawdą' i racją dla każdego i każdej z nas, doświadczenie inności jest czymś, co polecam. Warto poszerzać perspektywę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz