środa, 31 sierpnia 2011

osiągnąwszy szczyt masochizmu

...obtarła pot z czoła jak zapalona traktorzystka.

Prawda, że ładny początek?

Tylko że nie pot, a snot (rymnęło się bilingualnie) i łzy, a i zapalenie nie z tych ciekawych i przyjemnych.

Nie piszę tego, żeby dostać dobre życzenia pisania mgr (od jutra, i to na poważnie, termin oddania 19. września, mam 23 strony). Piszę, bo faktycznie osiągnęłam szczyt masochizmu.

Wybrałam sobie faceta, o którym myślałam, że jest bardziej popieprzony niż ja. Ja byłam przy nim ta normalniejsza. Niestety. Trochę on sam, a trochę sytuacja (związek + rozłąka) otworzyły we mnie jakieś takie głębie, na które chętnie nigdy w życiu bym nie schodziła. Efekt bardzo dosłowny: cały mój świat potrzebuje psychologa, da capo al fine [ad infinitum].

Piękna wiosna miłości nie była wystarczającym wynagrodzeniem za te doświadczenia.

Nawet trudno opowiedzieć co i jak się stało. Część jest niewiarygodna, część się prawie wydarzyła, ale jednak nie, a największa część rozgrywa się w pejzażu emocjonalnym. Innymi słowy, film Bergmana.

(Właśnie próbuję zrobić z tego Woody'ego Allena. Udaje się?)


Status związku: istnieje, ale ogólnie - nieznany. Oboje mamy za dużo problemów, zarówno spoza związku, jak i nim spowodowanych. Na tym etapie szkodzimy sobie nawzajem. Nie pomagamy. Nie wiem, gdzie wzajemne wsparcie przerodziło się we wzajemny masochizm. I przyznaję, że to nie ja "powiedziałam sobie dość". Pewien splot okoliczności zrobił to za mnie. Ja nie byłabym do tego zdolna, przynajmniej nie na tyle, żeby napisać pracę w terminie.

Co boli. Instynkt samozachowawczy może się rąbać.

Emocjonalne uzależnianie się od ludzi. Wiedziałam to o sobie. Kiedyś już pisałam o "tangu z wieszakiem"; sama nazwa tego bloga, manifestowana niezależność, oznacza, że nadrabiam miną. Ta skłonność jest moją największą chyba słabością, nad którą od lat pracuję.

Niezależność rodzi się w bólach. Wystarczy, żebym kogoś lubiła, żeby zacząć się poświęcać... aczkolwiek coraz mniej się to w przyjaźniach zdarza. Z ludźmi, których kocham, jest gorzej. Wysysają mnie latami, a ja oferuję więcej i więcej. Nie mam barier dla ludzi, których kocham.

Cały okres moich studiów to odplątywanie się z jednej chorej rodzinnej relacji, która wpłynęła na wszystkie inne. Teraz zaczynam zajmować się "wszystkimi innymi". Niestety, w międzyczasie, w tę samą chorą stronę zboczył mój pierwszy poważny związek. Dość romantycznie, miałam trochę nadziei, że będzie to związek ostatni. Wiem, to aż nieprzyzwoicie wyrażać takie przestarzałe idee. Niemniej jednak M. jest nie tylko "pierwszym poważnym chłopakiem". Ma emocjonalną i intelektualną zdolność do zmiany. Nie było to takie głupie - myśleć, że moglibyśmy zmieniać się razem.

Tymczasem jednak, muszę odłożyć i jego, i nas na półkę. Po wszystkim - jak się burza przetoczy - zobaczymy, czy jest jeszcze jakaś miłość.

niedziela, 21 sierpnia 2011

„[…] dużo bardziej interesującym problemem jest sprawa odpowiedzialności pisarza za to co pisze, muzyka za to co gra, malarza za to co maluje. Podobno w dawnych Chinach muzyk, który miał źle nastrojony instrument był wtrącany do więzienia, ponieważ źle nastrojony instrument wytwarzał złe wibracje. Jednak ten problem należałoby bezwzględnie rozpatrywać razem z problemem odpowiedzialności czytelnika za to co przeczyta, słuchacza za to co usłyszy i widza za to co zobaczy. Historia pełna jest przypadków spalenia na stosie z powodu braku poczucia humoru u podpalających stos. Chyba, że to właśnie miał być ich żart.” Liternet.pl red. Piotr Marecki, s. 14 – wywiad z Radosławem Nowakowskim, autorem książek liberackich i perkusistą grupy Osjan.

środa, 3 sierpnia 2011

w przerwie

Chodzi mi po głowie duży post coming-outowy - o irracjonalności, New Age i zakłamaniu - to taki mały trailer, ale póki co:

piszę mgr;

uciekłam z Fb, by lepiej pisać mgr;

M. jest w Rotterdamie, a ja w Poznaniu, a więc studium geograficznej niekompatybilności;

laptop a) się zepsuł (problem Fb sam znikł), b) jest w Lublinie, więc geograficzna niekompatybilność odczuwalna w stosunku kwadratowym;

jestem technicznie niekompatybilna z notatkami do mgr;

jestem psychicznie niekompatybilna z czytelnią;

jestem mailowo niekompatybilna z promotorką.


Innymi słowy, dzień jak codzień, a lato ładne. Zapraszamy po przerwie reklamowej.