niedziela, 27 lutego 2011

telenowela z happy-beginning'iem.

Bo on myślał, że. A ja myślałam. A potem pomyślałam. Ale on przemyślał. No i tego. Tak.

Dobrze w sumie, że taki myślący. Inaczej nie chciałoby mi się o nim myśleć. A co dopiero, żeby się zgodzić na jego o mnie myślenie. Nie, by się nie dało, nie dałoby się. A tak: myślący myśliwi zamyśleni, niezmyśleni. O.

Wymyśliliśmy się. Tak, tak, tak czy siak: dostałam swoją kromkę szczęścia. Co ma być, zamierzam się nią nacieszyć.

wtorek, 22 lutego 2011

boję się jak jasna cholera

Boję się. Boję się boję się boję. I jeszcze trochę. I once more with feeling. I kurwa mać, aż mnie zatyka.

Najważniejsze decyzje podjęte znienacka. Może przesadzam, może nie najważniejsze, ale - wiążące, ale - wyzwania, ale - rękawice rzucone losowi. Przerażenie. Siedzę, zażeram się ciastem i. I właśnie. Tyle do zrobienia.

Już pora wstać. Wyruszyć z domu. Do Alberta Heijna na zakupy, wyrzucić śmieci po drodze. Poczytać teksty na etyczne aspekty ekonomii, potem może Who stole feminism. A najlepiej coś o kredytach studenckich w UK i terminach w Rose Bruford College Of. Theatre. And. Performance.

Boję się boję się boję. Kurwa żeż, pardon my fucking French. Już czas.

piątek, 11 lutego 2011

Towarzyszą mi od dawna. Moje cykle euforii i niepokoju, zmęczenia i bierności. Dość binarne. Jasna i ciemna strona mocy. Wolę te pierwsze, choć są wyczerpujące [nie mogę spać] [nie śpię] [śpię, ale się nie wysypiam] [za to gdy słyszę budzik, wstaję].

Jestem chora. Katar wykańczający. Oprócz tego mam mnóstwo energii [!]. W sumie brzmi to, jakbym coś brała. Jeśli mój mózg się czymś jara, to bez mojego fizycznego, celowego udziału.

Nie ogarniam się. Siebie, życiowo, siebie, językowo, siebie, myślowo. Co najstraszniejsze, siebie, emocjonalnie. Nie ogarniam, nie mam pod kontrolą, nie rozumiem. Nie ma celowości, znaczeniowości. Trudno wiedzieć, czego chcę. Po co iść na tę imprezę dziś? no tak, ale po co nie iść? Jestem znów na skraju czegoś, jakiejś decyzji, jakiegoś posunięcia. Mam wrażenie, że dokądś dotrę. Do jakichś działań, które będą tym cenniejsze, że samodzielnie rozpoczęte, samorzutne, niewymuszone.

Mam nadzieję, że tak będzie. Tyle wolności sobie dałam, tyle czasu. Staram się sobie nie żałować. Może to właśnie nadchodzą efekty.