wtorek, 15 września 2009

Czasem zdarzają się dni, których sens wyjaśnia się o wiele później. Dzisiaj jest jeden z takich dni.

Zdaję się na instynkt, bo nie mam wyboru. Ci, którzy chcą kontrolować wszystko, mają tylko namiastkę życia. Przyjmuję sytuację taką, jaką jest. Płaczę, gotuję, śpiewam, śpię; staram się – słuchając siebie – sobie zaufać. Zaufać, że to ma sens.

Że prędzej czy później zrozumiem :) .

wtorek, 8 września 2009

porządki

Wakacje, wakacje, trochę wolnego czasu na oliwienie maszyn. Brzmi dziwnie, prawda? to moja mała metafora. Mam na myśli wszystkie czynności, które ułatwią mi życie później. Choćby sprzątanie w moim lubelskim pokoju, który od czasu mojego wyjazdu spełniał rolę mauzoleum klasy maturalnej. Przy okazji przeprowadzki przeczesałam też swój poznański dobytek. Niestety, jestem typem zbieraczki; od czasu do czasu konieczna staje się konkretna akcja "Wyrzucanie".

Być może zabrzmi to szorstko, ale analogiczne działanie odnosi się do ludzi. Uświadomiłam sobie ostatnio, że szereg moich znajomości funkcjonuje tylko dlatego, że ja się o to staram. Dzwonię, piszę, zapraszam, przypominam, wykonuję gesty. I chyba najwyższy czas pozwolić na naturalną selekcję. Pozwolić im odejść. Odciąć się.

Jest to dla mnie przykre. Przyjaźnie, kontakty z innymi ludźmi, dają mi bardzo dużo. Cenię sobie więzi z przeszłości, wspólne wspomnienia. Ponadto potrzebuję towarzystwa, rozmowy, czasem rozproszenia, czegoś, co odciągnie mnie od ponurych nieraz myśli. Potrzebuję stymulacji intelektualnej. Interakcji. Inspiracji.

Pytanie brzmi - jakim kosztem. Być może łatwiej mi dawać niż brać. Być może to kwestia samooceny. Być może znajomi z Lublina nie rozumieją, jak to jest - wyjechać, a ci z Poznania - jak to jest być daleko od domu. Być może istnieje szereg czynników, które doprowadzają mnie do takich sytuacji; zapewne działa jakiś przyjmowany przeze mnie wzorzec zachowania, w związku z którym biegam za ludźmi, dzwonię do nich, potrzebuję ich, podczas gdy ja im nie jestem do szczęścia potrzebna.

Niezależnie od czynników i przyczyn, muszę przyjąć sytuację taką, jaka jest. Są osoby, które doceniają moje towarzystwo, które stać na zaangażowanie; dają tyle, ile biorą. Och, nie mierzę tego; jak można wymierzyć przyjaźń? Czasem ktoś potrzebuje, a ty dajesz; czasem odwrotnie. Zaczynam wymierzać, gdy stan nierównowagi na moją niekorzyść staje się regułą. Trochę przykre.

Sprzątam. Robię miejsce na Nowe.