sobota, 16 stycznia 2010

zimne mieszkanie. modlę się do Farelka, Dawcy Ciepła. Uwięziona pomiędzy koniecznością (sesja=sporo do zrobienia), niemożnością (muszę najpierw posprzątać i nie chcę); już nawet ugotowałam zupę i upiekłam ciasto. Czas płynie wolno. Czuję się jak samochód bez paliwa. I zastanawiam się, jakim cudem jechałam kiedyś - choćby w liceum, kiedy rezerwy były jeszcze niższe. Chyba jechałam na desperacji. A teraz próbuję się przestawić na inne paliwo (biopaliwo? tak w związku ze zmianą diety :P). Idzie jak po grudzie, ale jednak. Uczę się ładować akumulatory.

sobota, 2 stycznia 2010

Tryb nocny. Ostatnio w takowym funkcjonuję, choć jest dość męczący. Gdyby noc była dniem... cóż, właśnie jestem po obiedzie. Koty śpią, a Niebieska Włochata Torba czai się pod stołem jak - cóż - niebieskie włochate zwierzę. Jest trochę zimno (ogrzewanie działa dość fanaberyjnie); w okolicy piętrzą się kubki po herbacie, a w chłodnej (pokojowej) atmosferze unoszą się fragmenty kociego futra. Sielanka, nieprawdaż?

Jak to zrobić, żeby Nie Zależeć Od Lęków?