niedziela, 19 września 2010

Jestem niespokojna [już północ, więc] od wczoraj. Od wczoraj jestem niespokojna. Niespokój targa mną, nie, nie targa, kołysze, szturcha mnie, popycha, budzi bezładne przyruchy nieświadome celu. Bo nie wiem, czego mi brakuje. A jeśli wiem, to nie wiem, że wiem.

Trzeba mi czegoś jak szok chłodnej wody przy skoku na głębię. Śmieszne może, niby już skoczyłam. A jednak chcę skakać jeszcze i jeszcze, gdzieś głęboko, gdzieś głęboko we mnie chcę. Po wierzchu - powierzchownie - jestem poobijana, nieprzychylna, nieufna, a jednak na powierzchni mi źle.

Brak mi, a przecież wszystko jest pod ręką - we mnie, w zasięgu. A jednak nie. Brak zapalnika, brak detonatora. Brak silnika. Twórczego impulsu, napędu. A męczy, bo czuję go blisko, oszaleć można od czekania.

Ja nie chcę spać. Chcę doleczyć gardło. Chcę krzyczeć. Chcę rzucać ciało na głęboką wodę.

Chcę splunąć lękiem, pluć lękowi w twarz. Męczę się w płytkiej wodzie, przy okazji-może-mam nadzieję-że się uda-NIE. Stało się już "przy okazji" i "hobbystycznie". Gra zaczyna się na poważnie. Robię albo nie.

A jednocześnie chcę chcieć się nauczyć - bawić po prostu. Bo jak wejdę w kierat - i pracoholizm, ten cichy desperat - i perfekcjonizm, nieznośna maniera (literacka, różnież - pauza i litera).

Trudno mi nagiąć umysł do mętnej wody, a przecież czuję - jak bardzo ogranicza mnie czarno-biały dualizm i walka! walka - energia, ale już za dużo... zeżre mnie, jeśli nie postawię granic. Binarne myśli - ciągłe przeciwieństwa - ramiona klatki tulę czule - na nic. Za nic. Nie puszcza mnie mój własny lęk. Wyjść z jasnych definicji to jest dać się wchłonąć. Nie będzie ja! rozpłynąć! zatonąć! minąć Tę Drogę! Dla Mnie Wytyczoną Misję! Wyśnioną! Nigdy! no i właśnie. tkwię.

ktoś rozumie? nie? a nie wyjaśnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz