wtorek, 14 kwietnia 2009

I znów te momenty, kiedy nie wiem, co napiszę, dopóki nie napiszę. Dziś jest dzień czytania. Wchłaniania. Dzień gąbki, kiedy muszę zapchać puste przestrzenie. Kilkadziesiąt felietonów ze strony Krytyki Politycznej i trochę anglojęzycznej fanfiction. Więcej, więcej, potrzeba. Czytam jak szalona, odkąd wróciłam z domu, czytam w godzinach szesnasta dwudziesta trzecia, czytam, choć miałam oglądać Solaris Tarkowskiego, ale nie zdobyłam Solaris, więc nie mam wielkich szans przygotować się na zajęcia. Czytam uparcie, czytam, czytam, czytam. Poleca ktoś coś do czytania? Może wejdę na 'Stuff white people like', tego jeszcze nie przetrawiłam. Choć dziś i Kinga Dunin i Kazimiera Szczuka i pseudonimy miłych-w-większości-kobiet piszących w-większości-gejowską pornografię. A może wejdę na nieszuflada.pl, poczytać mądrości Jacka Dehnela - wrzucę jakieś teksty na wieczne poniżenie. Oto wielka tajemnica wiary - wierzymy w jeden typ literatury, wyznajemy jego panowanie itd. (i czy to nie staropolska inwidia mną powoduje? krytyka akceptowalna jedynie, gdy zręczna). Wróciłam z domu, czuję się dwa blogi do tyłu, jak za dawnych lat, gdy pisałam smutniej i podpisywałam się 'raienn'. Może i to jest post z misją. Bo udowadnia, że to, co się dzieje w moim domu, wpływa na mnie tak silnie - o wiele silniej, niż bym chciała. Czytam, czytam bezgłośnie i nieprzerwanie, odpływa prysznic, kolacja, śniadanie. Zaraz pójdę sobie zrobić herbaty. I poszukam fragmentów Solaris na googlevideo. Wiosna. Dobrze, że chociaż wiosna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz