piątek, 9 września 2011

ja podmiot Rita pisząca

Słowa gasną powoli. Kręcę się i nakręcam.
Pozytywki, chomiki, kółka, tryby, krzyżyki.
Tańczę taniec chocholi. Trans jest wieszczy, ulotny
życia w nim nie przeżyję, bo za bardzo mnie boli.

I wykuwam to słowo. Zamiast bić głową w ścianę
zmieniam siebie w gwóźdź ostry, który wbijam w zastane.
Zmieniam siebie w wodospad i rozmieniam na małe
krople wody, uparcie, żeby drążyć tę skałę

i te mury. Bo piszę. Czasem nawet się bawię.
Tak, żongluję nożami na cyrkowej arenie.
Słowa zawsze są ostre. Lecz nic nimi nie zmienię
tylko sobą, i ciałem, z nożem wbitym, zostawię

ciche ślady. Już z tego tragedii nie robię
Ani misji. Szczękocę, młócę słowne łomoty
mnożę dzielę i rządzę, liczę stopnie tęsknoty
nie zagłuszam, wypełniam puste sale w sobie.

A polszczyzna zbyt prosta. Bez hamulców samochód
pod stopami - lód, wrotki, jakaś równia pochyła
do banału. Ryms w rymy. Warstwy śniegu to całun
lecz odśnieżam, zawierzam, tak pomału, po trochu.

I zbyt prosta. Choć szarpię niewidoczne jej kraty
jestem tu, nie poradzę. Niechęć - niemoc, więc kadzę
słodkie wonie ołtarzom - ten cyniczny pragmatyzm
aby strzelać, gdy każą - w Smoleńsk, Auschwitz i Katyń.

Nie ucieknę, nie mogę. Lubię cieszyć się tekstem
gdy odchodzę, na chwilę, na sprężystej gumce
gdzieś na łąki wyrazu, ekspresyjny eksces
gdzie jedwabne są trawy. I pozostać tu-m chcę

I się nie da. Bo nie ma nieba dla poetek
feministek, bo polskość karmiła się kratą
aż i kratą się stała. aż pieprzony nagietek
mówi Polska przetrwała. I jak rzekł czeski Terminator

To se ne da. Konrada płaszcz czy Supermena -
zrób se mema z husarzem, ja ci jeszcze pokażę
nu zajec. Nie lękajcie się, będzie telemark.

Gdy z uporem maniackim tworzę sobie twarze
swój nieważny protest głoszę, chociaż nie ma
robię miejsce nań. kliknij ulubione, siema

brzmiało całkiem spoko, przejrzę sobie potem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz