czwartek, 10 maja 2012

Dzień jak dzień. Idąc ulicą, kupiłam bukiet konwalii. Kosztował jedną czwartą warsztatów improwizacji kontaktowej.

(Słowa sypią się z głowy jak monety z dziurawej skarbonki.)

Wróciłam do Warszawy - byłam w domu. Znów przywiozłam to poczucie, że Coś Rozumiem. Trzeba to przełożyć na działanie.

Przeszłam w audycji do lubelskiej edycji projektu "Bodies in urban spaces". Po przedwczorajszym castingu (forma warsztatowa) boli mnie wszystko. Koniec bloga, idę trenować stanie na rękach przy ścianie (albo może stanie na rękach od jutra, ale jakieś przyzwoite rozgrzanie obolałych mięśni KONIECZNE).

Fajne to życie. Plus dwa cytaty na dziś:

"Ten kraj jest jak psychodeliczny rock, czujesz, że nie zmienisz nic - spróbuj wziąć z tego coś, to przecież twoje życie jest"...

oraz

"Expose yourself to your deepest fear; after that, fear has no power, and the fear of freedom shrinks and vanishes. You are free." - Jim Morrison

1 komentarz:

  1. Ja mam bardzo podobnie, wyobraź sobie. Przeliczam wszystko na dni w kuźni. "Kupiłbym nowe spodnie, ale kosztują półtora dnia w kuźni" :D

    OdpowiedzUsuń